Miraculum: Biedronka i Czarny Kot Wiki

CZYTAJ WIĘCEJ

Miraculum: Biedronka i Czarny Kot Wiki
Advertisement
Miraculum: Biedronka i Czarny Kot Wiki

To moja pierwsza próba fanficku Miraculous. Zobaczę, jak się przyjmie, liczę na komentarze...

Wprowadzam nową postać, żeby wpuścić trochę życia do dworu Agreste'ów. Mam nadzieję, że polubicie Agnes.

Poza tym staram się trzymać realiów serialu, może być odrobinę brutalniej, ale tylko odrobinę.


Adrien z szerokim uśmiechem biegł przez korytarz do drzwi wyjściowych. Lekcja szermierki została, ku jego żalowi, odwołana, ale ojciec pozwolił mu spędzić ten czas z przyjaciółmi. Wyjął telefon i wykręcił numer najlepszego przyjaciela.

- Cześć Nino, co robisz dziś za godzinę?

- Nie miałem planów, dopóki nie zadzwoniłeś. Jesteś wolny? Na co masz ochotę?

- Na nic konkretnego. Może umówimy się w parku i powałęsamy się we czwórkę?

- We czwórkę?

- No nie mów, że nie zadzwonisz do Alyi. A gdzie Alya, tam Marinette.

- No tak, zwłaszcza że… - Nino urwał w pół zdania.

- Zwłaszcza że co?

- Adrien? - Ten głos nie należał do Nino. I nie rozległ się w słuchawce, tylko prawie nad jego uchem.

- Muszę kończyć. - rzucił do słuchawki i rozłączył się.

Stał twarzą w twarz z człowiekiem, którego kochał i szanował najbardziej na świecie. I niemal tak samo mocno się go bał.

- Tak, tato?

- Pozwolisz do mojego gabinetu? Nie zajmę ci dużo czasu i nadal będziesz mógł iść na spotkanie z przyjaciółmi.

- Oczywiście.

Ruszyli w głąb korytarza. Adrien, robiąc pospieszny rachunek sumienia, odruchowo przyspieszył kroku i otworzył przed ojcem drzwi.

Gabriel Agreste zasiadł za biurkiem i wskazał synowi fotel naprzeciwko. Usiadł, wciąż zastanawiając się, o co może chodzić.

- Miałem dziś telefon od Amelii Bertram, twojej ciotki. Pamiętasz ją?

Jak mógłby zapomnieć bliźniaczą siostrę własnej matki? Tak do niej podobną, że nawet Gabriel żartował, że nie jest pewny którą z sióstr pojął za żonę.

W tych dawnych, dobrych czasach, kiedy jeszcze żartował…

- Oczywiście, że tak.

- A jej córkę?

A jakże. Niezależna Agnes o złotym sercu i jadowitym języku. Każda jej wizyta oznaczała setki docinków na temat stosunków Adriena z ojcem. Adrien wiedział, że kuzynka bardzo go lubi, zresztą z wzajemnością i jej uwagi podyktowane są głównie troską. Ale i tak czasami były trudne do przełknięcia.

Ale gdy się jest Adrienem Agreste’m nie takie przykrości trzeba czasami znosić…

- Jak najbardziej. Agnes. Lubię ją.

- To dobrze. Widzisz, Amelia jest poważnie chora. Będę z tobą szczery. To nowotwór. Musi poddać się ciężkiej chemioterapii i obawia się, że nie będzie w stanie sprawować opieki nad Agnes. Co więcej, boi się, że stanie się dla niej ciężarem. Dlatego pyta, czy twoja kuzynka może się u nas na ten czas zatrzymać.

- Co odpowiedziałeś?

- Jeszcze nic. Postanowiłem najpierw skonsultować to z tobą. Agnes od początku roku szkolnego poszłaby do twojej szkoły. Oczywiście będzie miała w tym domu takie same prawa jak ty i oczekuję, że będziesz ją traktował jak siostrę. Jeśli masz coś przeciwko temu, Amelia poszuka szkoły w internatem dla córki, ale…

Zawiesił głos i spojrzał wyczekująco na syna.

- Szkoły z internatem? Agnes pewnie i tak będzie ciężko, że musi się rozstać z matką w takim ciężkim okresie. A jeszcze zamieszkać w szkole, wśród obcych ludzi? To bez sensu!

- Całkowicie się z tobą zgadzam. Więc postanowione, tak? - Adrien skinął głową – Dziękuję ci. Możesz już iść, ale pamiętaj, żeby wrócić wcześnie i jeszcze poćwiczyć na fortepianie.

- Oczywiście.

Jego paczka była już w parku, nawet zdążyła się powiększyć o Iwana i Mylene. Adrien przywitał się ze wszystkimi i szli niezbyt zwartą grupą, wymieniając się nowinkami.

Zwłaszcza Adrien był mocno do tyłu, ponieważ były wakacje, a poza szkołą rzadko spotykał się z przyjaciółmi. Toteż Nino, Iwan i Alya zasypali go gradem informacji i pytań.

Tylko Marinette milczała. Szła obok niego, ale miało się wrażenie, że myślami jest daleko.

- A co u ciebie, Marinette? - spytał, korzystając z chwili milczenia, gdy reszta zauważyła wózek lodziarza.

Drgnęła niczym zbudzona ze snu.

- U mnie? Co u mnie? - zamknęła oczy i odetchnęła głęboko – Nic nowego. Trochę pomagam rodzicom w piekarni… A właśnie, mam croissanty! Eeee… Znaczy miałam… Czy ktoś widział moją torbę?

- Tę w groszki? - dopytywała Alya – Z naszytymi ciastkami?

- Tak, dokładnie tę! Gdzie ją widziałaś?

- Na twoim łóżku. Zostawiłaś ją w domu.

- Nieeeee… - jęknęła Marinette, a reszta towarzystwa roześmiała się serdecznie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Daleko od roześmianej grupki, w ciemnej kryjówce pod podłogą własnego gabinetu ktoś stał, wspierając się na lasce, i czekał na kolejną ofiarę...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nino i Iwan wpadli na pomysł, by wziąć z wypożyczalni rowery i wybrać się na przejażdżkę po Paryżu. Wszyscy przyjęli go entuzjastycznie i po chwili radośnie pedałowali, w drodze rozmawiając na temat trasy. Szerokość ścieżki rowerowej pozwalała na jazdę parami, więc grupę otwierali Iwan z Mylene, a zamykali Nino z Alyą.

Właśnie mieli przejechać przez jezdnię, gdy jakiś nudzący się młodzieniec rzucił Alyi pod koła szklaną butelkę. Udało jej się uniknąć szkła, ale z zaskoczenia straciła równowagę i upadła.

Nino natychmiast doskoczył do swojej dziewczyny, pytając czy coś jej się stało. Mylene do niego dołączyła. Marinette dwoma susami znalazła się obok chuligana.

- Masz źle w głowie? Mogłeś jej zrobić krzywdę!

- Nic jej nie będzie – chłopak zlekceważył sprawę

- Powinieneś ją przeprosić!

- Oj weź, czego się czepiasz? Laska jest cała, o co chodzi?

W tym momencie popełnił drugi błąd tego dnia. Wyciągnął rękę i lekko pchnął Marinette. Tak lekko, że prawie tego nie poczuła.

Ale zobaczył to Adrien.

Jednym skokiem znalazł się obok przyjaciółki. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, szarpnął ją za rękę i schował za sobą. Następnie wyprowadził cios prosto w nos osiłka.

Walka na pięści nigdy nie była jego mocną stroną, toteż po chwili leżał na plecach, zastanawiając się, co się właściwie stało. Gdy zobaczył wielki cień, zrozumiał, że zasłonił go Iwan. Dla niego chuligan nie był godnym przeciwnikiem i chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo odwrócił się i odszedł.

Marinette przykucnęła obok Adriena i podała mu chusteczkę.

- Masz rozciętą wargę.

- Ja mam wodę – Mylene już wyciągała w ich stronę butelkę – przemyj.

- Nie trzeba, nic mi nie jest – warknął Adrien tonem, jakiego jeszcze u niego nie słyszeli.

Zignorował dłoń, którą podawał mu Nino i wstał sam. Otrzepał się, odwrócił i zrobił parę kroków. Obejrzał się jeszcze.

- Odstawicie mój rower?

- Jasne.

- To na razie. - poszedł w swoją stronę.

Jego przyjaciele jeszcze jakiś czas posiedzieli na ławkach, ale humory im już nie dopisywały. Rozeszli się do domów dużo wcześniej niż planowali.

Adrien szedł z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową. Warga piekła i zdawała się puchnąć, ale nie to było najgorsze…

Gdyby był sam z Marinette, nie zdołałby jej obronić. Wystarczył jeden cios, żeby go powalić. Czuł się upokorzony i bezsilny…

Rozejrzał się. Nikogo nie było w pobliżu.

- Plagg? Wysuwaj pazury!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gdzieś w ciemnej kryjówce otworzyło się okrągłe okno… Władca Ciem wyczuł wrzące emocje i wysłał Akumę, by dała mu kolejnego sługę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czarny Kot skakał z dachu na dach, uparcie przeżuwając swoją klęskę. I on myślał o Biedronce? W codziennym życiu na pewno jest równie silna i zaradna, co w masce. A on? Żałosny neptek, któremu byle kto da radę…

W tej chwili nie pamiętał o tych wszystkich razach, kiedy osłaniał Biedronkę własnym ciałem. Wciąż na nowo przeżywał ten nieszczęsny cios w szczękę…

Zatrzymał się na dachu, gdzie kiedyś przygotował romantyczną niespodziankę dla Biedronki. I po co? I tak nie ma u niej szans…

Nie zauważył małego, czarnego motyla, który wniknął do jego paska.

- Witaj, Bokserze! Ja jestem Władca Ciem. Mam dla ciebie propozycję. Dam ci moc zemszczenia się na tym, kto cię upokorzył. W zamian oczekuję drobnej przysługi…

- Po pierwsze, to znam cię i wiem jakiej przysługi żądasz. Po drugie, nie nazywam się Bokser, tylko Czarny Kot. A po trzecie… Nie ma mowy! Zabieraj tego pasożyta!

- Nie ma mowy? Jeszcze zobaczymy…

Czarny kot zwinął się w kłębek, czując jak na jego wolę napiera inna, tak samo silna. Chwycił kij, rozsunął do funkcji komunikatora i wybrał numer Biedronki.

Nie odebrała.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

I tak, przerwałam z premedytacją :D


Dalszy ciąg:


Marinette rzuciła się na łóżko i wypuściła Tikki z torebki. Po krótkim namyśle wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer Adriena.

- Co robisz, Marinette? - zapytała Tikki

- Dzwonię do Adriena.

- Po co?

- Jak to po co? Chcę go pocieszyć…

- Myślisz, że on tego chce? Pocieszenia? Współczucia?

Jej słowa dały Marinette do myślenia. Gdy rozważała tę kwestię, Tikki nagle drgnęła…

- Stało się coś?

- Nie wiem… Ale wydaje mi się, że tak!

- Ale co konkretnie? Wyczuwasz coś?

- Wydaje mi się… Że Czarny Kot może mieć kłopoty! Mam wrażenie, jakby jego kwami rozpaczliwie wzywało pomocy…

- W takim razie nie traćmy czasu. Tikki, kropkuj!

---------------------------------------------------------------

Czarny Kot kombinował jak mógł. Wszystkimi siłami opierał się Akumie, ale czuł że już słabnie. Dlatego odpiął pasek i odrzucił go jak najdalej. Następnie uchylił klapę w dachu i wsunął się na strych. Wiedział, że tam raczej nikogo nie spotka, ta część budynku nie była używana. Rozejrzał się desperacko i znalazł – boks pełniący rolę magazynku. Zamknięty na kłódkę. Ale w kłódce tkwił klucz…

Nie namyślając się długo, czując że jest na granicy poddania się, otworzył boks, wszedł do środka i zamknął się tam, odrzucając klucz tak, żeby sam nie mógł go dosięgnąć. Następnie jeszcze raz zadzwonił do Biedronki i nagrał jej się na pocztę głosową.

Potem, gdy wydawało mu się, że zaraz zemdleje, nakazał Plaggowi schowanie pazurów. Czarne kwami wylądowało obok Adriena, patrząc na niego ze współczuciem. Chłopak podał mu kawałek sera.

- Bądź gotowy, Plagg – wyszeptał. - Bedę musiał się przemienić z powrotem, gdy tylko Biedronka złapie Akumę…

- To po co przemieniałeś się w Adriena?

- Bo jako Adrien nie dam rady się stąd wydostać. Nawet jeśli Akuma mnie opęta, nie sprawię nikomu cierpienia…

Leżał na zakurzonej podłodze, uparcie nie wpuszczając Akumy do swego umysłu. Wciąż koncentrował swoje myśli na najwspanialszych osobach jakie znał. Ojciec, którego tak kochał… Biedronka, za którą oddałby życie… Marinette, taka słodka, taka sympatyczna… Nino, któremu bez obaw powierzyłby własne życie, gdyby nie było Biedronki…

Było mu coraz trudniej. Ale nie poddawał się. Biedronka na pewno zaraz przybędzie. Ufał jej bezgranicznie.

Poczuł nagły przypływ energii. Zrozumiał, że to myśl o Biedronce dodała mu sił…

------------------------------------------------------------------------

Biedronka dostała się na dach i wyjęła komnikator. Wcisnęła przycisk, by odsłuchać wiadomość od Czarnego Kota.

- Biedronko! - przeraził ją już jego ton… Cichy, jakby zduszony wysiłkiem, a jednocześnie pełen rozpaczy… I te błagające oczy… - Akuma mnie dopadła… Jest w moim pasku… Czekam na ciebie… Tam, gdzie wtedy… Mam nadzieję, ze pamiętasz… Walczę, ale już brakuje mi sił...

Biedronka spróbowała jeszcze go zlokalizować, ale ikonka kociej łapki nie pojawiała się na ekranie. Pełna najgorszych przeczuć ruszyła w stronę miejsca, gdzie kiedyś wręczył jej różę jako dowód swej miłości…

------------------------------------------------

- Co ty sobie właściwie wyobrażasz? - syczał Władca Ciem. Adrien miał wrażenie, że ten głos rozlega się w jego głowie – Myślisz, że możesz mi się oprzeć? Złamię cię, prędzej czy później! Najpierw pokonasz Biedronkę i odbierzesz jej Miraculum, a potem oddasz mi własne, rozumiesz?

Adrien nie odpowiadał. Nie chciał tracić sił. I tak miał ich coraz mniej… „Biedronko, ratuj...”

- Mi nie można się oprzeć. Zresztą, to się nie opłaca… Mogę dać ci moc, jakiej sobie nie wyobrażasz. Zresztą, po co walczysz? Poddaj się, tak będzie łatwiej…

- Łatwiej? Może… Ale mnie nigdy nie uczono iść na łatwiznę… - sił starczyło mu już tylko na ledwie słyszalny szept…

--------------------------

Biedronka wylądowała na dachu. Rozejrzała się wkoło. Pusto…

- Czyżby poddał się Akumie? Mam nadzieję, że nie… Byłoby trudno go pokonać… Zaraz…

Przy barierce otaczającej dach leżał czarny pasek. Wyglądał bardzo znajomo…

- Mówił, że Akuma jest w pasku! - podniosła go i spróbowała rozerwać. Nic z tego, był bardzo mocny. Wiele razy przecież łapała spadającego Kota za ogon…

Myśl, Biedronko, myśl! Kot cię potrzebuje! Szczęśliwy Traf?

Tak!

Tym razem nie było miejsca na skomplikowane, błyskotliwe plany… Trafiły jej się zwykłe nożyczki. Po prostu przecięła pasek na pół i wypuściła Akumę.

- Tym razem sobie nie porządziłaś, małą Akumo! Pora wypędzić złe moce!

---------------------------------------

- Nieee!!! - Władca Ciem był wściekły i zrozpaczony - Było tak blisko! Kim on jest, że ma tyle siły? Ech… - Pochylił się z rezygnacją. Okno zamknęło się.

----------------------------------------------

Adrien leżał, napawając się uczuciem ulgi. Nacisk zniknął. Mógł odpocząć.

Dopiero po chwili zrozumiał, co się stało…

Wygrał!

Oparł się mocy Władcy Ciem!

Chyba nie jest jednak taki najgorszy?

- Plagg? Jesteś tu?

- Jestem. Czekam, aż się pozbierasz. Jak się czujesz?

- Rewelacyjnie! Ale jestem strasznie zmęczony…

- Nie dziwię się. Czy ty pojmujesz, co się stało? Oparłeś się Akumie! Nie sądziłem, że coś takiego jest możliwe…

- Biedronka! Plagg, muszę się przemienić! Na pewno tu jest!

------------------------------------------------------------------------------------

Biedronka rozglądała się, szukając jakichkolwiek wskazówek, co do kierunku, w którym mógł się udać Kot. Musi go znaleźć, upewnić się, że jest cały…

Zaraz… Klapa prowadząca na strych? Była otwarta!

- Kocie? Jesteś tu?

- Biedronka? Tutaj!

- Kiepsko wyglądasz. Jesteś cały?

- Tak. Tylko zmęczony…

Biedronka znalazła klucz i otworzyła kratę. Kot spróbował wstać, ale zabrakło mu sił. Wyciągnął rękę, uśmiechając się do niej po swojemu. Odpowiedziała mu uśmiechem.

Podniosła przyjaciela i zarzuciła sobie jego rękę na szyję.

- Mam wrażenie, że będziesz potrzebował pomocy w dotarciu do domu.

- To raczej ja powinienem cię odprowadzić, milady.

- Widzę, że wrócił ci humor, kiciu. Jak ci się w ogóle udało tak długo wytrzymać?

- Myślałem o romaitych pozytywnych rzeczach. No wiesz, o tobie, o Paryżu, i o tobie i o moich przyjaciołach i o tobie... - wyszczerzył się w najbardziej niewinnym ze swoich uśmiechów.

- Wiesz co? Bałam się, że już nigdy nie zażartujesz...

Advertisement