Rozdział I
(z perspektywy narratora)
Nienawidzę bycia Biedronką z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że w większości przypadków jestem brutalnie budzona w nocy przez Władcę Ciem, a po drugie - bo potem jestem zmęczona i gadam od rzeczy albo wcale! Tak... ostatnio WC (Władca Ciem jakby co) cały czas działa w nocy. Pamiętam dokładnie walkę sprzed dwóch dni, kiedy to spóźniłam się dobre piętnaście minut. Czarny Kot był wściekły.
- Biedrona, gdzie ty się podziewałaś?! Zresztą, nieważne... - krzyknął, gdy mnie zobaczył. Właśnie starał się uniknąć zderzenia z wycelowanym wprost na niego promieniem lukru.. co?!
- Z kim walczymy? - zapytałam dziwnie cicho, jakbym bała się swojego partnera.
- To Roland Blanchard, pracuje jako pomocnik w piekarnio-cukierni Toma&Sabine. - odpowiedział bez żadnych emocji.
- Roland?! - byłam w szoku. Na co dzień miły i pomocny chłopak został opętany przez akumę...
- Znasz go?! - mina Kota w tym momencie była bezcenna. W jego lekko przekrwionych, ale nadal zielonych jak dojrzewająca wiosną trawa oczach dało się zauważyć strach, lęk potem nadzieję zmieszaną z oczekiwaniem. Zdałam sobie sprawę, że powiedziałam o jedno słowo za dużo.
- Ja... ja go kiedyś ratowałam! - to pierwsze, co przyszło mi na myśl.
- Beze mnie?
- Uważaj! - uff, zdążyłam. Czarny Kot prawie zastygłby w lukrowej lawie. - Akurat bez ciebie! - dodałam, gdy ten wylądował na czterech łapach.
- Dziwne... - to ostatnie co usłyszałam.
<nie chcę was zanudzać walką, więc przejdę do sedna, czyli tego, co było potem>
- Zaliczone! - Biedronka i Czarny Kot tradycyjnie przybili sobie żółwika (nie wiedziałam jak to napisać).
Nagle kolczyki Biedronki wydały dźwięk, który informował, że zostało jej mało czasu do przemiany. Parę sekund później ten sam odgłos wydobył się z pierścienia Czarnego Kota. Gdy ciemnowłosa chciała odejść, blondyn złapał ją za rękę.
- Zaczekaj, My Lady... - zaczął, ale niedane było mu dokończyć.
- Kocie, mam mało czasu. Poza tym jesteśmy zmęczeni, a jutro nowy dzień... Co ja gadam - dziś jest nowy dzień! Musimy się pożegnać.
- Biedrona, proszę. Chcę w końcu dowiedzieć się kim jesteś! - krzyknął zrezygnowany. Rzeczywiście, Biedronka miała rację, to była ciężka walka.
Biedronce zrobiło się żal Kota po jego ostatnich słowach... Sama niedawno myślała o tym, czy nie mogliby w końcu zdradzić się przed sobą. Przecież prawda i tak kiedyś ujrzy światło dzienne... Zrobi to.
- Kocie, zaczekaj! - podbiegła do niego. Ten był już parę metrów dalej.
- Hmm? - zamruczał, po czym przeniósł na nią swój zawiedziony wzrok.
- Zróbmy to. Ujawnijmy się przed sobą, proszę!
Jak zareagują bohaterowie, gdy dowiedzą się kim są? Czy Marinette nadal będzie kochać Adriena, a Czarny Kot Biedronkę? A może obydwoje się znienawidzą?