Hejka!
Witam w drugim wpisie o opkach zawieszonych, ale bardzo ciekawych, które mają potencjał, a z jakiegoś powodu zostały porzucone przez autorów.
Miałam niedawno okazję przeczytać opowiadanie pod tytułem „Tożsamość pana Agreste’a”, autorką którego jest Adelapingwina. Pierwszy jego rozdział przeczytałam, kiedy zostało opublikowane, czyli jeszcze w styczniu 2017 roku. Drugi dopiero teraz, gdy sprawdzam wszystkie blogi. Niestety, na tej drugiej części się kończy.
Przyznam, że wpierw myślałam, sądząc po tytule, że opowiadanie będzie dotyczyło tożsamości Gabriela Agreste’a, ale gdy je przeczytałam na nowo, dotarło do mnie, że panem Agreste’em z tytułu nie jest Gabriel, tylko Adrien. A w każdym razie tak wnioskując po wydarzeniach z tych dwóch części. Opowiadanie bowiem w ogólności opowiada o rozterkach miłosnych Marinette i Adriena, którzy nie znając swoich prawdziwych twarzy, próbują jakoś wyplątać się z tego błędnego koła zauroczeń. Adrien ma w planie poznać Marinette, a potem sprawić, by ta polubiła Czarnego Kota. Ona z kolei, uważając, iż Adrien nie widzi jej uczucia, zastanawia się nad daniem szansy Czarnemu Kotu jako Biedronka.
Brzmi to dość… zwyczajnie jak na opowiadanie z Miraculum, ale to świetny przykład, że nawet znany i popularny schemat może zostać przedstawiony w dobry sposób, który sprawia, że czytanie o tym nie jest nudne, a przyjemne. Poza tym to tylko wrażenie na podstawie pierwszych dwóch rozdziałów, kto wie, co autorka planowała zrobić później.
To, co mnie się najbardziej spodobało w tym opowiadaniu, to styl, w jakim jest napisane, a także oddanie postaci. Ta pierwsza kwestia sprawia, że czyta się to bardzo przyjemnie, a i nieraz uśmiechnęłam się pod nosem. Zdania są ładnie zbudowane, nie brakuje opisów, choć skupiają się ona głównie na rozmyślaniach i uczuciach bohaterów, ale nie ma się wcale wrażenia, że czegoś tam brakuje. W kwestii bohaterów, to są zachowane ich charakterystyczne cechy, ale jednocześnie zostali poprawieni na tyle, że nie są tak irytujący i bez sensu jak w serialu, a takie przedstawienie postaci chyba najbardziej lubię, bo są znośniejsze, a równocześnie to wciąż są one.
Przy tym wszystko tam jest bardzo naturalne, nie wyczuwa się sztuczności, nie ma niepotrzebnego dramatyzmu, mimo że to wciąż opko opierające się na rozterkach miłosnych. Świetny dowód na to, że da się poprowadzić tę relację nieco normalnej i nie potrzeba do tego wielkiego wpadania na siebie, robienia z Chloé pośmiewiska, czy układania Marinette i Adriena w jednym łóżku.
Dlatego właśnie uważam, że to opowiadanie ma potencjał, i z chęcią dowiedziałabym się, co się wydarzy dalej.
A Wy co myślicie? Mieliście okazję przeczytać to opowiadanie?
Zapraszam do dyskusji.
Do następnego!
PS Zapraszam również do wzięcia udziału w konkursie na Mikołajkowy One-shot!